- Wiesz, zryczałam się… „Requiem” Mozarta zawsze wzbudzało emocje krytyków – bo kto dokończył dzieło Mozarta, i słuchaczy – do których w pewnym momencie dociera świadomość odchodzenia co najmniej najbliższych im osób. Konińskim słuchaczom emocji dostarczyły w dzień zaduszny Chór i Orkiestra Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Henryka Wojnarowskiego.
Mozartowi myśli o śmierci nie były obce. W jednym z listów do chorego ojca napisał, że śmierć jest prawdziwym i ostatecznym celem życia człowieka. Dodał przy tym, że jest także jego, człowieka, najlepsza przyjaciółką – uspokajającą i pocieszającą. Gdy jednak przyszło do rzeczywistej konfrontacji, w „Requiem” pisanym już na łożu śmierci, łagodna przyjaciółka okazała się być krokiem zbliżającym samego kompozytora do budzącego trwogę sądu. „Requiem”, pisane wprawdzie na zamówienie a w rzeczywistości będące kompozycją autobiograficzną, jest modlitwą o zmiłowanie. Początkowe pocieszenie: wszystko będzie dobrze, bo przecież istnieje litość, dość szybko zamienia się w wołanie: Panie, zmiłuj się nade mną! Zwłaszcza, że „trąba groźnym zabrzmi tonem”, a w czasie bezlitosnego i pełnego grozy Sądu Ostatecznego „wszelka skrytość jawna będzie, kaźni żaden grzech nie zbędzie”. Mozart pyta: „Cóż tam pocznę człek mizerny?”. To wtedy pada porażające porównanie Rex tremendae „Królu tronu straszliwego” z błagalnym własnym, małym ja: „zbaw z łaski i mnie grzesznego”. Bo przecież nie po to „szukałeś mnie spracowany”, nie po to „odkupiłeś krzyżowany”, by teraz mnie zgubić: „Niech nie giną Twoje Rany”.
To był wieczór, na który mieszkańców Konina (i nie tylko) do auli PWSZ w Morzysławiu zaprosił prezydent miasta Józef Nowicki. „Requiem” Wolfganga Amadeusza Mozarta wykonały, także na jego zaproszenie, Chór i Orkiestra Filharmonii Narodowej pod dyrekcją prof. Henryka Wojnarowskiego. W partiach solowych wystąpili: Inga Poškuté – sopran, Anna Fijałkowska – alt, Tomasz Warmijak – tenor i Przemysław Żywczok – bas.
– „Requiem” Mozarta mógłbym zestawiać z dziełami El Greco, z katedrą kolońską – mówił Andrzej Majewski z Konińskiego Towarzystwa Muzycznego. – Wykonanie „Requiem” dedykujemy wszystkim, których kochaliśmy, bądź nie zdążyliśmy pokochać, a którzy odeszli…
Mozart nie zdążył dokończyć dzieła. Jeśli wierzyć Benediktowi Schackowi, przyjacielowi Mozartów i pierwszemu odtwórcy partii Tamina w „Czarodziejskim flecie”, kompozytor po wykonaniu pierwszych 8 taktów Lacrimosa w czasie próby dzieła (8 grudnia 1791 r., w momencie, w którym przejmująca, wznosząca się melodia osiąga kulminację po słowach „Judicandus homo reus”
„Opłakany ten dzień będzie,
Kiedy z prochu się dobędzie
Na sąd ostateczny, człek mizerny”
Mozart wybuchnął gwałtownym płaczem, odrzucając partyturę w ostatecznym geście kapitulacji. Kilkanaście godzin później zmarł. „Requiem” pozostało rękopisem niedokończonym; oprócz oryginału partytury zachowały się szkice i „karteczki”, które posłużyły innym do dokończenia dzieła.
W Morzysławiu po ostatnich dźwiękach Agnus Dei i słowach według benedyktyńskiego tłumaczenia Mszału Rzymskiego
„a światłość wiekuista niechaj im świeci,wśród Świętych Twoich na wieki,
bo jesteś pełen dobroci”
zaległa cisza. Nieśmiałe zrazu brawa przerodziły się w owację. – To ogromna przyjemność występować przed publicznością tak skupioną – mówił prof. Wojnarowski. Chór i Orkiestra Filharmonii Narodowej na bis wykonały Lacrimosa. To wtedy z rzędu obok usłyszałem: - Wiesz, zryczałam się...
Dodajmy, że organizatorami koncertu było Miasto Konin, Koniński Dom Kultury i Konińskie Towarzystwo Muzyczne.
Fot. Zdzisław Siwik
Koniński Dom Kult..
Koncert ,,Z miło..
Przegląd DEBIUTY ..
Przegląd Polskich..
Na początku grudn..